Nasz hotelik za dnia wygląda jeszcze lepiej niż w nocy. Po śniadanku ruszamy pomoczyć nogi w gorących źródełkach Pamukkali.
Z daleka góra przypomina bardziej Alpejskie stoki narciarskie pokryte śniegiem niż osady wapienne.
W języku tureckim słowo Pamukkale oznacza Bawełniany Zamek, a kto po raz pierwszy zobaczył z daleka białe wapienne tarasy ten nie będzie już zastanawiać się, skąd takie porównanie przyszło komuś do głowy.
Po spędzonym przedpołudniu w przepięknym otoczeniu krajobrazów Pamukkale oraz zapoznanych Rosjanek ruszamy dalej. Dzisiaj nasz target to Kapadocja. Do przejechania ok 700 km co na Tureckie warunki nie stanowi żadnego problemu. Jeszcze podczas pobytu w hotelu załatwiamy sobie nocleg w Kapadocji oraz co ważne bukujemy bilety na lot balonem. Udaje się nam nieco utargować z ceny. Początkowo cena wynosiła 150 eur osoba za lot w dużym koszu o ile pamiętam 18 osób. W końcu dostajemy miejsce w komfortowym jak mówił sprzedawca 8 osobowym koszu za 120 eur. Płacimy zaliczkę i jedziemy do Kapadocji.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz